11.08.2010 02:02
Przygody mojego motorku i pewnej kobiety.
Po Pierwsze.. Już Wczoraj minął drugi rok mojej motocyklowej przygody!
Uh, jak ten czas szybko leci.. Już dwa lata mojej przygody z niebieską pszczółką, i miłości do Motocyklów. Te dwa lata można by długo opisywać. Wspaniały czas przygód i dobrej zabawy. Specjalnie dziś Simsonek został wymyty w każdym calu, świecił się jak nigdy dotąd, no i polałem mu do baku.. Do peła! Ale już wróćmy do tematu czyli:
Niewinny motorek i szalona kobieta.
Rzecz miała miejsce już ładny
czas temu. Dostałem zaproszenie na kawkę, ciasteczko, od bardzo
dobrej przyjaciółki. Zajechałem tam swoją niebieską
pszczółką. Dziewczyna nie wiedziała że mam motocykl, ale
gdy do niej przyjechałem poczułem się nie zauważony. Całą jej
uwagę zwrócił... motorek?! Chodziła dookoła, dotykała, coś
tam marudziła, a po chwili usłyszałem "Nauczysz mnie
jeździć?". Szczęka opadła do samej gleby. Miałem chwilkę
wahania, lecz stwierdziłem "a co mi tam! Skoro chce, proszę
bardzo!" Zabrałem ją na mało uczęszczaną drogę, zgasiłem
motor. No to zaczynamy od podstaw. Tu hamulec, tu gaz, tu
sprzęgło, tu biegi. W odpowiedzi usłyszałem "EE banał.
proste." No to mówię tu jest kopniak odpalaj. I
uwierzcie mi, dawno sie tak nie uśmiałem. Później się
zlitowałem i przekręciłem stacyjkę na "zapłon". Jak
odpaliła kazałem jej usiąść na motorze, ja za nią, i ją
instruowałem. "Dźwignia na kierownicy po lewo, naciśnij i
trzymaj, nie puszczaj. Dźwignia biegów w dół, Dodaj
troszeczkę gazu i powoli puść sprzęgło". Banał Prawda? No
może i dla was, ale nie dla niej. Spotkałem się z gazem do oporu
i strzałem ze sprzęgła. A zaraz później z szanownym
rowem. W sumie nie zupełnie, bo zdążyłem złapać dziewczynę
w pasie i stanąć na glebie, w konsekwencji motor sam pojechał do
rowu.
I co chcesz jeszcze?
Wyciągnąłem biednego simsonka który wybrał się w tę podróż samotnie z rowu, wyprostowałem Lusterko, i spytałem się koleżanki czy się podobało. No po prostu była w niebo wzięta. Dałem jej drugą szansę, lecz na nowych warunkach. "Siadaj na baku, łap sie kierownicy". Operowałem hamulcem, biegami oraz wspomagałem sprzęgło i gaz. Na początku pokazywałem jej "na sucho", i chyba wtedy załapała. Co prawda gdy za drugim podejściem tylko samodzielnie trzymała kierownice i dawała gazu to i tak była w siódmym niebie. Podróżowaliśmy z prędkością 20 km/h, ale zawsze to coś, w koncu to jej początki. Myślę że dalej będzie kontynuowała naukę, choćby dlatego że w garażu jej dziadka stoi epokowy Junak! Chyba sie bardziej zaprzyjaźnię z dziewczyną, lub po prostu jej dziadkiem!.
Pozdrawiam Karusie ;)
A wy mieliście jakieś przygody z nauką kobiet jazdy na motocyklu?
ps. Jeszcze raz dziękuje za tak gorące przyjecie mnie tutaj, motywujcie do pisania, i dajcie nadzieje że spełnią sie moje marzenia, marzenia początkującego motocyklisty.
Komentarze : 5
@Ananas nie wiem czy Ci to wiele pomoze, ale gdy ja uczylam sie jezdzic poprosilam swojego wujka by siadl za mna i mna "kierowal" - trzymalam sprzeglo ale on je naciskal, podobnie z hamulcem recznym, gazem etc. Dzieki temu wyczulam jakiej sily nalezy uzyc, jak wszystko odpowiednio zsynchronizowac. Przypuszczam ze w tym wypadku jedyna trudnoscia bylo utrzymywanie rownowagi przez wujka za nas dwoje ;) mam nadzieje ze to Ci jakos pomoze. Pozdrawiam
Jeśli mogę coś dodać to ja uczyłam się na kursie z instruktorem za plecami i sam fakt dodatkowych 90 kg za plecami mnie przerażał. Jak się okazało nie potrzebnie, owszem odczuwałam dodatkowe obciążenie ale bez większych problemów w manewrowaniu po mieście:) a jeśli chodzi o ciężar motocykla to nie zawsze ma to znaczenie bo na wszystko są sposoby-mam tu na myśli balansowanie i ewentualne podnoszenie samemu maszyny. Jako kobietka wiem coś o tym:) pozdrawiam
ja swoją dziewczynę uczyłem jeździć na 100konnym Hornecie :)
na początku mnóstwo strachu, że dziewczyna odkręci manetkę za mocno i poszybuje razem z motocyklem, jednak okazało się to zbyteczne.
pojechaliśmy na duży plac, który czasem używany jest przez Lki, najpierw na sucho co jest gdzie, później - odpalaj, podnieś podnóżek, sprzęgło, bieg, puszczasz sprzęgło i powoli ruszasz. z miejsca zapowiedziałem, że jak tylko ruszy manetkę gazu to zabiję xD po kilku kółkach na placu szło jej coraz lepiej, powoli zaczęła delikatnie operować gazem, bardzo jej się całość podobało.
a do Ciebie mała rada-nie siadaj nigdy za kimś, kto dopiero uczy się jeździć. jazda z pasażerem to zupełnie co innego niż jazda samemu, jest dużo trudniejsza, motocykl jest cięższy, wymaga więcej uwagi i skupienia.
pozdrawiam :)
No właśnie... Moja dziewczyna chce koniecznie się nauczyć jeździć. Jak się za to zabrać? Mam GS-a i dla niej wydaje się to być za ciężkie. Jakieś pomysły? Myślałem, czy najpierw nie wrzucić jej w auto, żeby zrozumiała o co chodzi ze sprzęgłem. Ale niestety nie mam auta.
Bardzo fajny wpis, super się czyta, ciekawy i z humorem. To widzę że taka "lepsza" ta koleżanka, a pobierasz opłaty za naukę koleżanki? Waluta zawsze do uzgodnienia :P Ja pamiętam jak mnie kolega starszego brata na motorynkę posadził jak miałem hmm z 9 lat, po ulicy (ślepa) w jedną i w drugą ledwo się tocząc, on kierował, ale jak babka zobaczyła mnie w oknie to myślałem żę na setke zrobi lepszy czas niż Usain Bolt :P Zjeba taka że głowa mała i skończyła się przejażdżka... :D Szanuj simsonka, a do dziadka to z dobrym samogonem zawitaj, dobre wspomnienia rozmiękczają serce, a może i Junak zagra pod Twoje dyktando :P
Pozdrawiam
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)